Translate

sobota, 12 stycznia 2013

Urodziny Zayna + przepraszam.

Cześć kochani !
na początek coś miłego.
Wszystkiego najlepszego, zdrowia, szczęścia z Perrie, jak najdłuższego śpiewania w 1D i żeby sprawiało ci to tyle radości co teraz. Spełnienia wszystkich marzeń Zayn ♥

Chcę podziękować wszystkim którzy tu wchodzą, a szczególnie tym którzy zostawili po sobie komentarz Jesteście naprawdę cudowni <3

A teraz mniej przyjemna część.
Miałam dodać dzisiaj imagina o Zaynie, był napisany i gotowy do dodania. Zostawiłam go i poszłam, a kiedy wróciłam... nie było go. Zniknął, nie wiem jak to się stało. Pewnie rodzeństwo -.-
postaram się go napisać jeszcze raz i dodać jutro. Bardzo was przepraszam.

wiem ze blog na razie jest średni, ale dopiero zaczynam. Notki dodaje rzadko przez szkołę.
Mam nadzieje ze rozumiecie .

Jeszcze raz przepraszam i miłego wieczoru :*

PS. Lubicie oglądać skoki narciarskie ? ;>
                                                                                      LEXI

sobota, 5 stycznia 2013

Zayn

Przepraszam, ze długo nie pisałam, ale rozumiecie szkoła -.-
Ahh.. to życie ucznia. Wy pewnie też tak macie, szczególnie teraz, kiedy kończy się semestr, także musicie mi wybaczyć :D No ale przejdźmy do posta...

A to piosenka

Przyjaźń. Poświęcenie. Pomoc. Problemy. Kłótnie. Zwierzenia. Sekrety… Mówi się że prawdziwi przyjaciele nie odchodzą, ze jeśli odejdą to nigdy nie byli naszymi przyjaciółmi. Ale czy jeśli jest się prawdziwym przyjacielem, to zrani się te druga osobę, to zmusi się ja do odejścia, to czy pozwoli się jej odejść ?
Tak, kiedyś wierzyłam w damsko-meską przyjaźń, ufałam mu, broniłam i… jak się okazało miał mnie za nic.
Siedzieliśmy wspólnie, wszyscy razem i graliśmy w prawdę, zaczął się ze mną sprzeczać, później przerodziło się to w dosyć niemiłą rozmowę…
-Nie musi wszystkiego wiedzieć, nic o mnie nie wiesz –krzyknął patrząc mi prosto w oczy.
Nie wierzyłam własnym uszom, myślałam ze przyjaciele wiedza o sobie wszystko, widocznie mieliśmy inne definicje przyjaźni. Czułam jak łzy cisną mi się do oczu, ale nie pozwoliłam im popłynąć, nie chciałam się z nim kłócić, nie miałam na to siły, nie chciałam wtedy nawet na niego patrzeć. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie czułam. Kiedy ktoś mnie ranił mój cel był jeden- zranić go bardziej. Ale nie tym razem.
- Wiesz Zayn, a ja myślałam, ze jednak przyjaciele widzą o sobie wszystko. Chyba się myliłam. Nie wiedziałam że jesteś aż tak głupi- powiedziałam i odeszłam
Chciało mi się płakać. Zawiodłam się, nawet bardzo, myślałam ze jest inny.
- Ola, daj spokój, nie warto -pocieszała mnie przyjaciółka
- Zawsze stałam za nim murem, broniłam go jak się do niego przyczepiali, żeby nie wiem co się działo byłam blisko, tak bardzo wierzyłam ze on jest inny, ale jest taki sam jak te wszystkie gwiazdy. Wielki Zayn Malik, musi mieć wszystko, bez względu na innych!- dawno tak bardzo nie płakałam, byłam cała roztrzęsiona.
*KLIKA DNI PÓŹNIEJ*
-Ola, zaczekaj, porozmawiaj ze mną proszę !
- Nie Zayn, daj mi spokój!
-Proszę, ja chce to naprawić, wiem ze cie zraniłem, ale proszę Cię, posłuchaj mnie. Wiem że zawsze wszystko kręciło się wokół mnie, ale teraz tak nie będzie, obiecuje. Ola proszę daj mi szanse! Proszę…
-Przykro mi, ja nie potrafię… już nie. 
Z moich oczu, znowu popłynęły łzy, z jego też, staliśmy tam, patrzyliśmy na siebie w milczeniu, Malik  trzymał mnie mocno za nadgarstek
-Przepraszam…- wyszeptał
Nie wytrzymałam, wyrwałam się z jego uścisku, odbiegłam, słyszałam jeszcze swoje imię za plecami, raz, potem drugi już ciszej, nie odwracałam się - wiedziałam co tam zobaczę- poddał się , uszanował moja próbę, płakał, pozbawiony nadziei. Znałam go, lepiej niż ktokolwiek inny.
Później już nie rozmawialiśmy, mijaliśmy się jak nieznajomi, spoglądaliśmy na siebie z żalem, żalem ze to koniec, że nie udało się nam tego uratować. Wtedy, podczas tej kłótni rozmawialiśmy po raz ostatni….
Żałuję, ale nie tego ze mu nie wybaczyłam, bo nie mogłam tego zrobić zraniłabym go jeszcze bardziej, żałuję tego ze nie mogę cofnąć czasu, żałuję że to się wydarzyło, ze go straciłam, straciłam mojego Zayna….

No i wiem ze imaginy na razie są krótkie i przeciętne, ale staram się jak mogę  to przez brak doświadczenia, mam nadzieje że z czasem będzie lepiej :D
Miłego wieczoru :*
                                                                                                                  LEXI

czwartek, 27 grudnia 2012

Louis

Po pierwsze, to przepraszam ze znowu jest o Lou, ale jakoś tak mi się o nim napisało.
Po drugie chciałam bardzo podziękować Ani która poleciła mojego bloga na swoim :*

I proszę was włączcie  piosenkę

Szłam przez park, tusz spływał ze łzami po moich policzkach, było chłodno, ale nie zimno. Nie wiedziałam dokąd idę, chciałam iść jak najdalej, przed siebie. Nikomu nie sprawi to różnicy. Przyjaciela, rodzina… pff, a co ja ich obchodzę. Zawsze byłam tylko ciężarem, nigdy nic dla niech nie znaczyłam. Na te myśl zaczęłam płakać jeszcze  bardziej, biec ile sił w nogach… Nagle przystanęłam, moje nogi nie chciały iść dalej, nie wiedziałam gdzie jestem. Rozejrzałam się… nie poznawałam tego miejsca. To był most, samochody nie jeździły tu często, właściwie to praktycznie w ogóle ich nie było, pod mostem beztrosko płynęła rzeka. „ I tak nie zauważą ze mnie nie ma”- z tą myślą ostrożnie weszłam na krawędź barierki. „To nie będzie bolało, a tam będzie mi lepiej”. Przeszłam na druga stronę, wystarczyło się puścić i ….
NIENAWIDZĘ WAS !!! – krzyknęłam na cały głos. 
- Co ty chcesz zrobić ?!- usłyszałam spanikowany głos. Znałam go skądś, ale nie wiedziałam skąd. Nie ważne, nie obchodziło mnie to, a jednak odwróciłam się. Zobaczyłam chłopaka, był wysoki, dobrze ubrany, miał brązowe, gęste, odrobinę potargane włosy  i niebiesko-szare oczy. Był ładny, nawet bardzo, ale to się już nie liczyło. Wiedziałam, że już go widziałam, ale za nic nie mogłam sobie przypomnieć gdzie. 
- Nie twoja sprawa- odpowiedziałam, ale chłopak zaczął się zbliżać – NIE PODCHODŹ!!!

- Zejdź, proszę  cię, tak nie rozwiążesz swoich problemów !
- Odejdź, nic o mnie nie wiesz ! – krzyczałam puszczając przy tym jedną rękę. 
- NIEEE!- usłyszałam krzyk, a zaraz potem poczułam ze ktoś łapie mnie za ramie- Nie pozwolę ci. 
- Zostaw mnie- zaczęliśmy się szarpać- nie znamy się, to nie twoja sprawa.
- Moja, teraz już moja – chciał wciągnąć mnie na swoją stronę mostu, wyrywałam się. To działo się bardzo szybko- okej, jeśli ty skoczysz to ja tez będę musiał- popatrzyłam na niego z niedowierzaniem- no wiesz, żeby cie ratować- uśmiechnął się. Nie wierzyłam mu, ale on zaczął przechodzić do mnie. Przestraszyłam się. 
- Co ty wyprawiasz. Jesteś szczęśliwy, chcesz żyć, zapomnij o mnie ! – krzyknęłam mu prosto w twarz..

 Wciąż się szarpaliśmy. W pewnym momencie, on poślizgnął się, momentalnie  mnie puścił i... spadł. Byłam przerażona, usłyszałam odgłos rozchlapującej się wody. Chciałam skoczyć za nim, uratować go, albo po prostu umrzeć z nim, ale właśnie wtedy usłyszałam jego słowa w swojej głowie „Nie skacz, proszę”. Przeszłam przez barierkę na bezpieczną stronę, patrzyłam w wodę z przerażeniem. Co miałam zrobić, wzywać pomocy, uciec, zadzwonić po pogotowie ? To moje ciało miał tam teraz pływać  nie jego! Nawet nie wiem jak miał na imię. Zrobiło się ciemno, zimno, a ja wciąż tam siedziałam, patrząc w wodę… nic innego mnie nie obchodziło. 
- Olka, szukamy cię cały dzień !- usłyszałam, ale słowa nie dotarły do mnie. – Ola, słyszysz mnie, co się stało ?!- Weronika potrząsnęła mną. Za nią stała jeszcze Kamila.  Świeże łzy cisnęły mi się do oczu
- ON NIE ŻYJE!- krzyknęłam – NIE ŻYJE PRZEZE MNIE !!
- O czym ty mówisz, kto nie żyje ?!- dziewczyny patrzyły na mnie zaskoczone, ale ja nic nie powiedziałam  no bo co miałam mówić?-Dobra, chodź do domu.
"Dlaczego?" - powtarzałam przez cała drogę, trochę do siebie, trochę do niego. 
* KOLEJNEGO DNIA* 
Obudziłam się, a oni wszyscy byli przy mnie, ale nie chciałam ich widzieć. Wstałam, ubrałam się, umyłam zęby, uczesałam włosy, nie odezwałam się ani słowem. Przechodząc przez pokój, usłyszałam wiadomości 
„ Ważny komunikat, dziś w nocy, na brzegu Bzury zostały odnalezione zwłoki. Członkowie zespołu one direction rozpoznali w młodym chłopaku swojego przyjaciela Louisa. Istnieje podejrzenie że piosenkarz skoczył z pobliskiego mostu”. Na ekranie pojawiło się jego zdjęcie. Ten uśmiech, oczy. …To był on. To on mnie uratował, Louis Tomlinson. Zrobiło mi się słabo, powoli zaczęłam się wycofywać, coraz szybciej, bez kurtki w samych klapkach wybiegłam z domu.
 Dotarłam, stanęłam w tym samym miejscu, wszystko wróciło, obraz spadającego Louisa, jego oczy, uśmiech… nie chciał umierać.
  Może to dziwne ale w tym miejscu czułam się bezpiecznie. Pewnie dlatego ze to tutaj poczułam się dla kogoś ważna. 
Od tamtego dnia, zawsze  wracając ze szkoły, szłam na most, pisałam tam pamiętnik,  opowiadałam mu wszystko co przeżyłam, a później szłam na cmentarz, zawsze w to samo miejsce, zawsze na ten sam grób, i wszystko to powtarzam jemu, temu dzięki któremu żyłam…. 


Mam nadzieję, ze wam się spodoba. I nadal proszę jeśli co wam nie psuje, jeśli coś jest nie tak  mówcie, krytyka daje mi kopa do działania, jak wszystkie komentarze zresztą, bo wiem ze ktoś to czyta :D
                                                                                     LEXI 

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Wszyscy + życzenia


Przeczytałam komentarze pod poprzednim postem, bardzo się ciesze ze tam są, byłam przekonana ze nikt tego nie będzie chciał czytać. Wzięłam sobie do serca wasze rady i obiecuje ze się poprawie :D

Więc tak, ten imagin miał być wesoły, ale średnio mi to wyszło. Zresztą same oceńcie xD


Wreszcie nadszedł dzień, na który wszyscy z utęsknieniem czekali, ale nie ty. Prezenty, wieczerza, kolędy. Święta, czas rodzinny, szczęśliwy, a jednak tobie kojarzył się zupełnie inaczej. Dokładnie 3 lata temu, w wigilie, wraz z twoimi rodzicami jechaliście do cioci, drogi były śliskie i zapał już zmrok. W pewnym momencie poczułaś uderzenie, usłyszałaś krzyk- uderzył w was tir. Ty przeżyłaś , ale oni nie. Od tamtej pory nienawidzisz świat, a na wspomnienie o rodzicach po policzkach płyną łzy. Nigdy nie pogodziłaś się z nich stratą. Wszyscy ten „magiczny czas” spędzali z rodzinami, najbliższymi, a ty… ty ich nie miałaś. Czułaś się jak wyrzutek, nikomu nie potrzebna  i właśnie w święta samotność dotykała cię najbardziej !
Dzisiejszy dzień miałaś spędzić ze znajomymi, byłaś już nawet gotowa do wyjścia, ale coś w tobie pękło, zadzwoniłaś do nich, odwołałaś swoją wizytę, grzecznie przerosiłaś i złożyłaś życzenia. Wiedziałaś z kim chcesz spędzić te święta. Zadzwoniłaś po taksówkę i pojechałaś.
- Witaj mamo, cześć tato- powiedziałaś ze smutnym uśmiechem stojąc nad grobem swoich rodziców- przyszłam złożyć wam życzenia, no więc zdrowia, szczęścia i…  nie to już pewnie macie. No to może… może po prostu życzę Wam tego czego wam brakuje. Bardzo was kocham i za wami tęsknie. Mam nadzieje ze jest wam tam dobrze.- mówiłaś, a głos ci się załamywał. Na cmentarzu byłaś tylko ty, a przynajmniej tak ci się wtedy wydawało, przykucnęłaś, schowałaś głowę  w kolanach i płakałaś, długo i głośno. Tak bardzo ci ich brakowało. Nagle poczułaś ze ktoś za tobą stoi i delikatnie dotyka twojego ramienia.
- wszystko okej?- czyjeś zmartwione oczy patrzyły na ciebie. Podniosłaś głowę i zobaczyłaś piciu chłopców, po policzku jednego z nich płynęła pojedyncza łza.
- Taak, nie przejmujcie się mną, ja po prostu… nie ważne, nic mi nie jest.- próbowałaś się do nich uśmiechnąć , ale średnio ci to wyszło.
- Twoi rodzice ? – spytał jeden z nich spoglądając na grub, to był ten który płakał- wiem co czujesz. Przychodzę do dziadka kiedy tylko mogę, bardzo mi go brakuje- chłopak uśmiechnął się smutno- ale wiem ze jest przy mnie. I zawsze kiedy mam dosyć, kiedy nie mam już siły walczyć, to przypominają mi się jego słowa „ Zayn wnusiu dasz radę”- chłopak ponownie otarł łzę ze swojego policzka.
- Czemu jesteś tu sama ?- zapytał kolejny, był to blondyn o wielkich niebieskich oczach.
- Boo ja… ja nie mam już nikogo. Kiedy moi rodzice odeszli zostałam sama. Dlatego każdą wigilie spędzam z nimi.- nie wiedziałaś Czemu im to mówisz, może dlatego ze czułaś, że oni cię rozumieją
- Hej będzie dobrze- pocieszali cię chłopcy.
- Możesz spędzić wigilie z nami.
- Nie. Ja dam sobie rade.
- Przykro nam nie masz wyboru- uśmiechnęli się wszyscy, pomagając ci przy tym wstać.
- Ale ja...
- Jesteś cała przemarznięta, zapłakana i na pewno głodna, a my nie odpuścimy- nie dał ci dokończyć brązowooki chłopak z krótkimi włosami.
- Mają państwo wspaniałą córek- Loczkowaty zwrócił się w stronę grobu- my się na zajmiemy, obiecuje. Wesołych świat!
Poddałaś się. Chłopcy zaprowadzili mnie do dużego domu, w środku był naprawdę piękny „ pewnie mają dużo kasy” pomyślałaś. Weszliście do jadalni gdzie był już zastawiony stół
- Najlepszego kochani- przed nami jak spod ziemi wyrosły dwie piękne dziwaczny.
- Nie musiałyście- Czarnowłosy, chyba miał na imię Zayn, pocałował blondynkę, a ten krótkowłosy, te drugą z lokami.
- No może najwyższy czas się przedstawić- zaczął Loczek- jestem Harry, ten tu w paskach to Lou
- Hej- Louis ci pomachał z szerokim uśmiechem
- To jest Danielle i Liam- wskazał na dziewczynę w lokach i chłopaka obok- oni również ci pomachali- To Zayn- loczek wskazał czarnowłosego chłopaka
- Wiedziałam !- wyrwało ci się- to znaczy wydawało mi się ze już mówiłeś jak masz na imię.- wytłumaczyłaś odrobinę zawstydzona
- Haa widzicie mnie zapamiętała! - uśmiechał się.- Wiec to jest moja dziewczyna Perrie. Ten tu wszystkożerny blondyn to Niall i… to chyba wszyscy.
- Miło mi was poznać kochani, Jestem [T.I] – uśmiechnęłaś się.
- To co powitalny przytulas- zaproponował Lou. I wszyscy nie czekając na odpowiedź momentalnie rzucili się na ciebie.
- Mogę ci obiecać ze to będą najlepsze święta w twoim życiu- wykrzykiwał szczęśliwy Lou.
- A Ty skąd możesz to wiedzieć- spytałaś drocząc się z nim
- O, to oczywiste. Bo nas poznałaś- wszyscy wybuchliście gromkim śmiechem.
Louis miał racje to rzeczywiście były najlepsze święta, brakowało ci tylko rodziców. Na tę myśl znowu posmutniałaś co zauważył Zayn.
- Nie smuć się. Oni są przy tobie- chłopak mocno ci przytulił,
- Wiem, no i teraz mam też Was- odwzajemniłam uścisk
- Już się nas nie pozbędziesz !-  zapewniali cię pozostali.
I znowu się nie pomylili. Od tamtej pory już nigdy nie poczułaś samotności. 


A teraz czas na życzenia !Kochane wy moje życzę Wam, zgodnie z regułką zdrowych, pogodnych,  szczęśliwych  rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia. Żebyście spotkały tych piecu idiotów ze schodów, żebyście się z nimi ożeniły ( tak wiem powinno być wyszły za mąż), żebyście mogły czochrać włosy Harrego, jeść marchewki Louisa, układać sobie fryzury z Zaynem, opiekować się żółwiami Liama i oczywiście bić się o jedzenie z Niallem oraz spełnienia wszystkich nawet najskrytszych marzeń :**
                                                                                                                                       LEXI

sobota, 22 grudnia 2012

Louis

No więc oto mój pierwszy imagin i pierwszy prawdziwy post :D
Jak już mówiłam w powitaniu bloga zaczęłam prowadzić też dzięki Weronice i Kamili , które są jedynymi osobami widzącymi moje prace zanim pojawiają się tutaj. Własnie dlatego tego imagina chce zadedykować właśnie im :*

I włączcie sobie tą piosenkę

Wszyscy krzątali się po domu, stół był prawie zastawiony, mama i babcia bardzo chciały żeby goście byli zadowoleni, ta wigilia miała być inna niż wszystkie. Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Dzień dobry, pomyśleliśmy ze przyjdziemy wcześniej i pomożemy- przede mną stała duża grupa ludzi, znałam ich, byli mi bardzo bliscy.
- i mamy prezenty- krzyknął Lou
- duuuzo prezentów- przekrzykiwał go Zayn
- prezenty dla każdego – wykrzykiwali Liam i Harry
- Alee pachnie- powiedział NIall zamyślonym głosem.
-wejdźcie kochani, zaprosiłam ich do środka, byli wszyscy, chłopcy, ich rodziny no i dziewczyny, to miał być magiczny wieczór. Dorośli poszli pomóc w przygotowaniach, a nam kazali siedzieć w pokoju i nie przeszkadzać .
- Traktują nas jak dzieci - zaczęła żalić się Dan
- Mi tam pasuje- radośnie powiedział Louis prawie krzycząc
- właśnie kochanie co się czepiasz- wspierał go Liam
- Bo wypadałoby pomóc, w końcu do dużo przygotowań- Upierała się Perrye
- Oj daj spokój skarbie- Zayn pocałował ją w nosek
Z nimi nie można się było nudzić. Naprawdę ich kochałam, i bardzo sie cieszyłam że spędzimy te święta razem. Loui siedział usilnie próbując nauczyć moją rybkę mówić jego imię. Wariat, lubiłam na niego patrzeć, zawsze był taki szczęśliwy, taki wesoły. Bądźmy szczerzy więcej niż lubiłam, ale wiedziałam ze… przyjaźń musi wystarczyć.
-Ona jest bardzo niekumana- Naburmuszył się Tommo po kolejnej nieudanej próbie I po raz kolejny wszyscy wybuchneliśmy śmiechem
No chodźcie już kochani, zawołała moja mama. Usiedliśmy przy wigilijnym stole.
- Ale pyszności- zachwycał się Horan i zaraz zabrał się dojedzenia.
podzieliliśmy się opłatkiem i jak co roku wspominaliśmy wspaniałe chwile, Uwielbiałam ten czas.
- A teraz idziemy wyszukać pierwszej gwiazdki- Louis zerwał się od stołu, a reszta „ferajny” za nim. Pokiwałam znacząco głową, „duże dzieci” westchnęłam i wraz z dziewczynami poszłyśmy za nimi.
Stałam koło Louisa, czułam się przy nim bezpiecznie.
- Zobaczcie, zobaczcie, spadająca gwiazda- krzyknął uradowany- pomyśl życzenie, Jeśli je pomyślisz w wigilie to na pewno się spełni.
Zawsze to samo życzenie, jedno słowo „ Lou” ono mówiło wszystko.
- moje się nie spełni- uśmiechnęłam się do niego.
-A moje tak – odpowiedział pewnym głosem
- taki pewny jesteś ?
-tak-odpowiedział mi krótko, spojrzał mi prosto w oczy, jego wargi zbliżyły sie do moich, czułam na sobie jego oddech” jeśli mi tylko troszkę pomożesz” szepnął i musnął moje usta.
- Wygląda na to ze moje też się spełni- odwzajemniłam pocałunek
- Kocham Cię- szepnął.
-   Ja ciebie też , Lou, nawet nie wiesz jak bardzo.
Staliśmy wtuleni w siebie kiedy usłyszałam głos Nialla,
 - jest, jest gwiazda czas na prezenty !
-wiecie chyba im przeszkodziliśmy- zauważyli chórem chłopcy patrząc na siebie nawzajem.
- Wy?, wy nigdy nie przeszkadzacie kochani- uśmiechnęłam się do niech ciepło.
- Zresztą na prezenty zawsze mamy czas - dodał Lou.
 Śmiejąc się pobiegliśmy rozpakowywać prezenty, kolędując przy tym i śmiejąc się do łez i bólu brzucha.
„te świata pozostaną w mojej pamięci na zawsze, jako najpiękniejsze w  życiu” pomyślałam
- Zobacz, to chyba jemioła- Lou uśmiechnął się do mnie figlarnie – a wszyscy wiemy co się robi pod jemiołą – zaakcentował ostanie słowa i wpił się w moje usta po raz kolejny tego wieczoru
Tak, to zdecydowanie najlepsze święta, uśmiechnięta wtulam się w Lou, mojego Lou.



                                                                                                 LEXI

Komentujcie, nie tylko miłe komentarze, jeśli się wam coś nie podoba to mówicie xD


POWITANIE !

Hey Kochane :D

Więc tak jest to mój pierwszy blog, nigdy tego ni rozbiłam i zupełnie nic nie ogarniam, dlatego teraz wygląda to strasznie amatorsko ( zresztą takie właśnie jest xD) postaram się to zmienić wkrótce :D

Blog będzie z opowiadaniami, właściwie to imaginami o one direction. Oczywiście wszystkie są wytworem mojej chorej wyobraźni, żadne z nich nie zdarzyło się w realu :D

Jak będziecie chciały później dodam jakieś fakty o sobie xD

Aha no i do założenia tego bloga namawiała mnie moja Weronia, (która jest najlepszym psychologiem na świecie) oraz Kamila  ( jak widzisz bajbe zostałam "opowiadarką" :D) i to dzięki nim tutaj jestem, więc dziękuje wam dałny moje :*

Zapraszam do czytania, mam nadzieje że wam się spodoba :D

                                    LEXI